Jeśli ktoś mówi, że jest osobą wierzącą, a jednocześnie odnosi się z pogardą lub nienawiścią do niektórych ludzi, jest to efekt właśnie martwej wiary. W żywej wierze chrześcijańskiej jedynym uczuciem, jakim powinniśmy być przeniknięci, jest miłość. Im więcej obserwujemy w kimś negatywnej energii (złość, zawiść, agresja, nienawiść itd) tym większą możemy mieć pewność, że osoba ta posiada martwą wiarę, choćby chodziła codziennie do kościoła.
W sumie smutne, że ktoś może potrzebować ożywienia swojej wiary. Bóg chyba jest wszędzie, kwestia otwarcia oczu :) Stworzył to, tamto, liść na drzewie, chłopaka przechodzącego po drugiej stronie ulicy, promyk słońca... wystarczy otworzyć oczy i po prostu się cieszyć Jego dziełami :) Ciekaw jestem, czy ateiści potrzebują ożywiania swojej niewiary :)
Przykro mi to pisać, ale chyba nie zrozumiałeś sensu słów. Nie chodzi w nich o to, czy ktoś będzie wierzył bardziej lub mniej, ale o ożywienie swojej wiary. Trudno ożywić swoją wiarę nie myśląc często o Bogu. Nie chodzi więc o samą wiarę, ale o bliską relację z Panem Bogiem. Pozdrawiam.
Nie zgadzam się z tym. Ludzie wierzą lub nie wierzą. Są przekonani, że Bóg istnieje lub są przekonani, że Go nie ma. Nie można wierzyć słabiej lub mocniej. 'Tylko trochę myślę, ze On istnieje, ale też trochę myślę, że nie istnieje'? Hmmm... pokręcone to.
Praktyk
Jeśli ktoś mówi, że jest osobą wierzącą, a jednocześnie odnosi się z pogardą lub nienawiścią do niektórych ludzi, jest to efekt właśnie martwej wiary. W żywej wierze chrześcijańskiej jedynym uczuciem, jakim powinniśmy być przeniknięci, jest miłość. Im więcej obserwujemy w kimś negatywnej energii (złość, zawiść, agresja, nienawiść itd) tym większą możemy mieć pewność, że osoba ta posiada martwą wiarę, choćby chodziła codziennie do kościoła.
krn78_tymczasowy
W sumie smutne, że ktoś może potrzebować ożywienia swojej wiary. Bóg chyba jest wszędzie, kwestia otwarcia oczu :) Stworzył to, tamto, liść na drzewie, chłopaka przechodzącego po drugiej stronie ulicy, promyk słońca... wystarczy otworzyć oczy i po prostu się cieszyć Jego dziełami :) Ciekaw jestem, czy ateiści potrzebują ożywiania swojej niewiary :)
Praktyk
Przykro mi to pisać, ale chyba nie zrozumiałeś sensu słów. Nie chodzi w nich o to, czy ktoś będzie wierzył bardziej lub mniej, ale o ożywienie swojej wiary. Trudno ożywić swoją wiarę nie myśląc często o Bogu. Nie chodzi więc o samą wiarę, ale o bliską relację z Panem Bogiem. Pozdrawiam.
krn78_tymczasowy
Nie zgadzam się z tym. Ludzie wierzą lub nie wierzą. Są przekonani, że Bóg istnieje lub są przekonani, że Go nie ma. Nie można wierzyć słabiej lub mocniej. 'Tylko trochę myślę, ze On istnieje, ale też trochę myślę, że nie istnieje'? Hmmm... pokręcone to.